Programy Jamiego Olivera o gotowaniu są dla mnie równie wciągające jak filmy sensacyjne i komedie romantyczne razem wzięte. Zaczęło się od "30 minut w kuchni". Spisywaliśmy na karteczkach przepisy, zachwycaliśmy się możliwością wyczarowania 3- i więcej daniowego obiadu w pół godzinki. Potem było już tylko lepiej - "Włoska wyprawa Jamiego" to moje spełnienie marzeń o podróży po Włoszech, odkrywaniu korzeni kuchni włoskiej, poznanie jakiejś toskańskiej nonny, która przygarnie mnie do swojej kuchni i pozwoli sobie służyć... Teraz jesteśmy na etapie "Jamiego w domu". Jamie w domu hoduje tysiąc odmian pomidorów, zachwyca się nimi jak małymi klejnocikami, pokazuje bakłażany w kształcie kulek, serduszek, żółte cukinie i fioletowe brokuły. Dania piecze w ogrodowym piecu. Dokładnie tak będzie wyglądał ogród w moim domu marzeń, który z pewnością kiedyś powstanie.
Tak, nasza miłość do Jamiego Olivera teraz się tylko umacnia. Nie ma tygodnia, w którym w naszej kuchni nie unosiłby się jego duch.
Groszek po francusku to nowe spojrzenie i na groszek i na sałatę. Polecam serwować z pajdą wiejskiego chleba z masłem. Pyszne! :)
Groszek po francusku
przepis pochodzi z książki "30 minut w kuchni" Jamiego Olivera
dla 4 osób
Składniki :
2 sałaty rzymskie
kawałek masła
1 łyżka mąki
300 ml bulionu - ja użyłam warzywnego
kilka gałązek świeżej mięty (z braku świeżej można dodać ok. łyżeczkę suszonej)
480 gr groszku mrożonego
1/2 cytryny
Na dużej patelni rozgrzać masło, dodać łyżkę mąki, 300 ml bulionu i miętę. Wymieszać trzepaczką, żeby powstał gładki sos bez grudek. Pokrojoną na kawałki sałatę wrzucić na patelnię, dodać groszek. Wcisnąć sok z połowy cytryny, dolać troszkę wrzątku, doprawić solą i pieprzem. Przykryć i chwilkę wszystko poddusić. Można podawać jako dodatek do posiłku lub samodzielne danie, np. z chlebem.
Smacznego!
czwartek, 31 stycznia 2013
niedziela, 27 stycznia 2013
Grypa.
Choroba dopadła mnie niespodziewanie i rozłożyła na łopatki. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio czułam się tak skrajnie wyczerpana, z gorączką sięgającą 40 stopni i obolałym całym ciałem. Grypa to najlepsza dieta cud, bo moje posiłki ograniczają się do porannej owsianki albo bułki z dżemem. Nie mając ani węchu, ani smaku przeglądam książki i strony o jedzeniu jak narkoman na głodzie. Tęsknię za gotowaniem, chociaż wiem, że teraz nie sprawi mi to żadnej frajdy.
Ale gdy tylko poczuję się troszkę lepiej pierwszym daniem, które zjem będzie risotto. Lekkostrawne, rozgrzewające, wierzę, że ma ukrytą moc przywracania sił witalnych.
Wszystkim rekonwalescentom polecam risotto z karmelizowaną marchewką :)
Risotto z karmelizowaną marchewką
dla 4 osób
przepis pochodzi z magazynu Sunset
Składniki:
2 łyżki oleju
3 łyżki masła
6 średnich marchewek
1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka cukru
1 litr bulionu (ja użyłam warzywnego, można drobowiego)
1 cebula drobno posiekana
1 i 1/2 szklanki ryżu Arborio
1/2 szklanki wina białego wytrawnego
1/4 szklanki sera mascarpone
garść świeżo startego sera parmezan
1 łyżka posiekanej natki pietruszki
1/2 łyżeczki suszonego tymianku
1/8 łyżeczki białego pieprzu
W rondlu lub niewielkim garnku z grubym dnem rozgrzać 1 łyżkę oleju i 1 łyżkę masła, dodać drobno pokrojoną marchewkę i dobrze wymieszać, żeby cała pokryła się tłuszczem. Dodać pół szklanki wody, 1/2 łyżeczki soli i łyżeczkę cukru, przykryć i gotować na średnim ogniu 5 minut, aż będzie miękka. Odkryć i mieszać od czasu do czasu, aż woda wyparuje, a marchewki zbrązowieją. Połowę marchewki odłożyć, a połowę zmiksować blenderem z 3/4 szklanki gorącej wody.
Bulion trzymać na kuchence na małym ogniu, aby cały czas pozostawał gorący. Rozgrzać pozostałą łyżkę oleju i 2 łyżki masła na dużej patelni. Wrzucić cebulę i smażyć aż będzie szklista. Dodać ryż i smażyć przez minutę. Wlać wino i mieszać aż wyparuje. Następnie dodać marchewkowe puree i mieszać aż większość płynu wyparuje. Wlewać po chochli bulionu, uważając aby przed dodaniem następnej cały płyn się wchłonął, nie przestając mieszać (zajmie to ok. 20 minut, może nam zastać około szklanki bulionu).
Na końcu dodać pozostałą, niezmiksowaną marchewkę, ser mascarpone, parmezan, posiekaną natkę pietruszki i tymianek. Można dodać troszkę pozostałego bulionu, jeśli risotto jest zbyt gęste. Doprawić do smaku solą i białym pieprzem.
Podawać przyozdobione listkami natki i startym parmezanem.
Smacznego!
Ale gdy tylko poczuję się troszkę lepiej pierwszym daniem, które zjem będzie risotto. Lekkostrawne, rozgrzewające, wierzę, że ma ukrytą moc przywracania sił witalnych.
Wszystkim rekonwalescentom polecam risotto z karmelizowaną marchewką :)
Risotto z karmelizowaną marchewką
dla 4 osób
przepis pochodzi z magazynu Sunset
Składniki:
2 łyżki oleju
3 łyżki masła
6 średnich marchewek
1/2 łyżeczki soli
1 łyżeczka cukru
1 litr bulionu (ja użyłam warzywnego, można drobowiego)
1 cebula drobno posiekana
1 i 1/2 szklanki ryżu Arborio
1/2 szklanki wina białego wytrawnego
1/4 szklanki sera mascarpone
garść świeżo startego sera parmezan
1 łyżka posiekanej natki pietruszki
1/2 łyżeczki suszonego tymianku
1/8 łyżeczki białego pieprzu
W rondlu lub niewielkim garnku z grubym dnem rozgrzać 1 łyżkę oleju i 1 łyżkę masła, dodać drobno pokrojoną marchewkę i dobrze wymieszać, żeby cała pokryła się tłuszczem. Dodać pół szklanki wody, 1/2 łyżeczki soli i łyżeczkę cukru, przykryć i gotować na średnim ogniu 5 minut, aż będzie miękka. Odkryć i mieszać od czasu do czasu, aż woda wyparuje, a marchewki zbrązowieją. Połowę marchewki odłożyć, a połowę zmiksować blenderem z 3/4 szklanki gorącej wody.
Bulion trzymać na kuchence na małym ogniu, aby cały czas pozostawał gorący. Rozgrzać pozostałą łyżkę oleju i 2 łyżki masła na dużej patelni. Wrzucić cebulę i smażyć aż będzie szklista. Dodać ryż i smażyć przez minutę. Wlać wino i mieszać aż wyparuje. Następnie dodać marchewkowe puree i mieszać aż większość płynu wyparuje. Wlewać po chochli bulionu, uważając aby przed dodaniem następnej cały płyn się wchłonął, nie przestając mieszać (zajmie to ok. 20 minut, może nam zastać około szklanki bulionu).
Na końcu dodać pozostałą, niezmiksowaną marchewkę, ser mascarpone, parmezan, posiekaną natkę pietruszki i tymianek. Można dodać troszkę pozostałego bulionu, jeśli risotto jest zbyt gęste. Doprawić do smaku solą i białym pieprzem.
Podawać przyozdobione listkami natki i startym parmezanem.
Smacznego!
sobota, 19 stycznia 2013
Kuchnia francuska
Gdzieś wyczytałam, że kuchnia francuska zrodziła się z kaprysów bogatej francuskiej burżuazji, jest skomplikowana i pełna udziwnień. Jest wyrafinowana. W opozycji do niej stoi kuchnia włoska, chłopska, gdzie prostota i korzystanie z tego co akurat dojrzewa góruje nad skomplikowaniem. Która kuchnia wygrywa? Dla mnie oczywistą przewagę mają Włosi.
Ale czasem miło jest spróbować w kuchni wspiąć się na wyższy poziom, troszkę pomęczyć, bo nie ukrywam, że efekty takiej pracy wynagradzają czas jej poświęcony.
Tarty i quiche w naszym domu robię i jem ja. A w Krakowie kto może i chce popróbować niech pogna do Zazie, francuskiego bistro. Niestety nie znalazłam jeszcze włoskiego odpowiednika tej restauracyjki z przepysznym jedzeniem, wspaniałym winem i niepowtarzalnym klimatem.
A dzisiaj polecam quiche z papryką i serem kozim. Wspaniałe, idealne wręcz połączenie smaków ( dla mnie ser kozi lepiej komponuje się tylko z burakami).
Quiche z pieczoną papryką i serem kozim
przepis pochodzi z bloga Kwestia Smaku
Składniki:
Ciasto kruche:
250 gr mąki
1 łyżeczka soli
150 gr masła
1 jajko
Mąkę przesiać do miski i przesiekać z pokrojonym na kawałeczki masłem. Dodać resztę składników i szybko zagnieść ciasto. Włożyć do lodówki na godzinę.
Nadzienie:
2 duże czerwone papryki
5 jajek
170 gr sera koziego (roladka)
125 gr sera mozzarella
100 gr śmietany 18%
1 łyżeczka suszonego lubczyku
garść posiekanych świeżych ziół: natka pietruszki, bazylia, do wyboru
1 łyżeczka słodkiej suszonej papryki (lub pół łyżeczki słodkiej i pół łyżeczki wędzonej papryki w proszku)
1/2 łyżeczki ostrej papryki w proszku
Paprykę upiec w piekarniku na kratce, nagrzanym do 230 stopni - zajmie to około 20 minut (po 10 minutach papryki obrócić na drugą stronę). Po upieczeniu obrać ze skórki i miąższ pokroić w kostkę.
Formę na tartę nasmarować masłem, ciasto wyjąć z lodówki i rozwałkować na papierze do pieczenia tak żeby pokryło też boki formy, wyłożyć ciasto do formy papierem ku górze.Zdjąć papier a ciasto docisnąć do dna i boków formy. Spód podziurkować widelcem i wstawić do lodówki na 10 minut.
Temperaturę w piekarniku zmniejszyć do 190 stopni. Formę z ciastem przykryć folią aluminiową i obciążyć kawałkami jabłka lub suchą fasolą (żeby nie wybrzuszało ciasta). Wstawić do piekarnika, po 15 minutach zdjąć folię z obciążeniem, dopiekać jeszcze 13 minut. Wyjąć z piekarnika. Temperaturę w piekarniku zmniejszyć do 180 stopni.
Przygotować nadzienie: w misce roztrzepać jajka, doprawić solą i pieprzem, dodać pokrojoną paprykę, pokrojony w kostkę ser kozi, ser mozzarella, śmietanę oraz zioła i wszystkie rodzaje papryki w proszku.
Na ciasto wylać masę, wstawić do piekarnika. Piec 30 minut.
Smacznego!
Ale czasem miło jest spróbować w kuchni wspiąć się na wyższy poziom, troszkę pomęczyć, bo nie ukrywam, że efekty takiej pracy wynagradzają czas jej poświęcony.
Tarty i quiche w naszym domu robię i jem ja. A w Krakowie kto może i chce popróbować niech pogna do Zazie, francuskiego bistro. Niestety nie znalazłam jeszcze włoskiego odpowiednika tej restauracyjki z przepysznym jedzeniem, wspaniałym winem i niepowtarzalnym klimatem.
A dzisiaj polecam quiche z papryką i serem kozim. Wspaniałe, idealne wręcz połączenie smaków ( dla mnie ser kozi lepiej komponuje się tylko z burakami).
Quiche z pieczoną papryką i serem kozim
przepis pochodzi z bloga Kwestia Smaku
Składniki:
Ciasto kruche:
250 gr mąki
1 łyżeczka soli
150 gr masła
1 jajko
Mąkę przesiać do miski i przesiekać z pokrojonym na kawałeczki masłem. Dodać resztę składników i szybko zagnieść ciasto. Włożyć do lodówki na godzinę.
2 duże czerwone papryki
5 jajek
170 gr sera koziego (roladka)
125 gr sera mozzarella
100 gr śmietany 18%
1 łyżeczka suszonego lubczyku
garść posiekanych świeżych ziół: natka pietruszki, bazylia, do wyboru
1 łyżeczka słodkiej suszonej papryki (lub pół łyżeczki słodkiej i pół łyżeczki wędzonej papryki w proszku)
1/2 łyżeczki ostrej papryki w proszku
Paprykę upiec w piekarniku na kratce, nagrzanym do 230 stopni - zajmie to około 20 minut (po 10 minutach papryki obrócić na drugą stronę). Po upieczeniu obrać ze skórki i miąższ pokroić w kostkę.
Formę na tartę nasmarować masłem, ciasto wyjąć z lodówki i rozwałkować na papierze do pieczenia tak żeby pokryło też boki formy, wyłożyć ciasto do formy papierem ku górze.Zdjąć papier a ciasto docisnąć do dna i boków formy. Spód podziurkować widelcem i wstawić do lodówki na 10 minut.
Temperaturę w piekarniku zmniejszyć do 190 stopni. Formę z ciastem przykryć folią aluminiową i obciążyć kawałkami jabłka lub suchą fasolą (żeby nie wybrzuszało ciasta). Wstawić do piekarnika, po 15 minutach zdjąć folię z obciążeniem, dopiekać jeszcze 13 minut. Wyjąć z piekarnika. Temperaturę w piekarniku zmniejszyć do 180 stopni.
Przygotować nadzienie: w misce roztrzepać jajka, doprawić solą i pieprzem, dodać pokrojoną paprykę, pokrojony w kostkę ser kozi, ser mozzarella, śmietanę oraz zioła i wszystkie rodzaje papryki w proszku.
Na ciasto wylać masę, wstawić do piekarnika. Piec 30 minut.
Smacznego!
środa, 16 stycznia 2013
Trufle
Wierzę w sens hedonizmu. Sprawianie sobie przyjemności tak po prostu, na co dzień, nie tylko od święta. Raczenie się produktami dobrymi jakościowo, otaczanie się pięknymi przedmiotami. Po prostu czerpanie z życia przyjemności na tyle na ile jest to możliwe.
W jedzeniu osiągnięcie stanu bliskiego nirwany nie zdarza się często, ale zdecydowanie są smaki, które długo zapadają w pamięci. Smaki kontrowersyjne, czasem trudne, niektórych trzeba się uczyć.
Trufle. Spełniają wszystkie powyższe kryteria. Nigdy nie miałam do czynienia ze świeżymi truflami (na pewno przyjdzie na to czas), ale zostaliśmy szczęśliwymi posiadaczami oliwy truflowej. Polecam zatkać nos, obejść ten trudny zapach i napawać się smakiem przepysznego makaronu. Dla każdego, kto po prostu chce zrobić sobie dobrze ;)
Makaron linguine z oliwą z białych trufli
z książki "Kuchnia" Nigella Lawson z niewielkimi modyfikacjami
2 porcje
Składniki:
2 jaja
6 łyżek (ok. 200 ml) śmietany gęstej ja dałam 36%
6 łyżek startego parmezanu
oliwa z białych trufli - w zależności od tego jaką chcemy otrzymać intensywność - od kilku kropel do łyżki ( ja dałam łyżkę)
2 łyżki masła
sól, pieprz
makaron linguine
W garnku zagotować wodę, wrzucić makaron. W misce roztrzepać jajka ze śmietaną i startym parmezanem. Dodać oliwę truflową oraz świeżo zmielony pieprz.
Gdy makaron będzie gotowy odcedzić, pozostawiając szklankę wody z gotowania. Odcedzony makaron wrzucić ponownie do garnka, postawić na kuchence (ale ze zgaszonym ogniem) dodać masło oraz 2 łyżki pozostałej z gotowania makaronu wody. Wymieszać. Do makaronu wlać masę jajeczną i mieszać aż makaron będzie dokładnie oblepiony przez sos. Ewentualnie doprawić do smaku.
I ja to radzi Nigella: "Przełóż makaron do ogrzanej miski i zjedz samotnie, ale z pełnym namiętności zachwytem"...
Smacznego!
W jedzeniu osiągnięcie stanu bliskiego nirwany nie zdarza się często, ale zdecydowanie są smaki, które długo zapadają w pamięci. Smaki kontrowersyjne, czasem trudne, niektórych trzeba się uczyć.
Trufle. Spełniają wszystkie powyższe kryteria. Nigdy nie miałam do czynienia ze świeżymi truflami (na pewno przyjdzie na to czas), ale zostaliśmy szczęśliwymi posiadaczami oliwy truflowej. Polecam zatkać nos, obejść ten trudny zapach i napawać się smakiem przepysznego makaronu. Dla każdego, kto po prostu chce zrobić sobie dobrze ;)
Makaron linguine z oliwą z białych trufli
z książki "Kuchnia" Nigella Lawson z niewielkimi modyfikacjami
2 porcje
Składniki:
2 jaja
6 łyżek (ok. 200 ml) śmietany gęstej ja dałam 36%
6 łyżek startego parmezanu
oliwa z białych trufli - w zależności od tego jaką chcemy otrzymać intensywność - od kilku kropel do łyżki ( ja dałam łyżkę)
2 łyżki masła
sól, pieprz
makaron linguine
W garnku zagotować wodę, wrzucić makaron. W misce roztrzepać jajka ze śmietaną i startym parmezanem. Dodać oliwę truflową oraz świeżo zmielony pieprz.
Gdy makaron będzie gotowy odcedzić, pozostawiając szklankę wody z gotowania. Odcedzony makaron wrzucić ponownie do garnka, postawić na kuchence (ale ze zgaszonym ogniem) dodać masło oraz 2 łyżki pozostałej z gotowania makaronu wody. Wymieszać. Do makaronu wlać masę jajeczną i mieszać aż makaron będzie dokładnie oblepiony przez sos. Ewentualnie doprawić do smaku.
I ja to radzi Nigella: "Przełóż makaron do ogrzanej miski i zjedz samotnie, ale z pełnym namiętności zachwytem"...
Smacznego!
środa, 9 stycznia 2013
Kotleciki z soczewicy
Są produkty, które u nas w domu są zawsze. Do nich bez wątpienia zalicza się soczewica. Łatwo z niej wyczarować danie na zasadzie "coś z niczego". Króluje w kuchni indyjskiej, ale nie tylko. Można z niej zrobić pyszną zupę, curry, pastę do kanapek i kotleciki. Zdecydowanie, jeśli miałabym wybór, to soczewicę zabrałabym na bezludną wyspę ;).
Kotleciki jakie dzisiaj zamieszczam są tylko propozycją, można je modyfikować na sto sposobów, w zależności od dodatków, jakie kto lubi.
Kotleciki z soczewicy
dla 4 osób
Składniki:
11/4 szklanki czerwonej soczewicy
1 cebula drobno posiekana
1/2 papryki zielonej pokrojonej w kostkę
1/2 papryki czerwonej pokrojonej w kostkę
2 ząbki czosnku posiekane
400 ml wody
3 łyżki kaszy manny
1 łyżka mąki kukurydzianej
jajko
3 łyżki posiekanych orzechów włoskich
1 łyżeczka słodkiej papryki
1 łyżeczka ostrej papryki
olej do smażenia
sól, pieprz
Panierka: 3 łyżki mąki kukurydzianej, łyżeczka curry wymieszane.
Na patelni rozgrzać 2 łyżki oleju, podsmażyć cebulę do miękkości, dodać czosnek i paprykę. Dokładnie wymieszać, dodać oba rodzaje papryk w proszku, smażyć chwilkę. Następnie dodać soczewicę i zalać 400 ml wody, doprawić solą i pieprzem. Gotować soczewicę do miękkości. Dosypać kaszę mannę, wymieszać i ostudzić. Do masy dodać mąkę kukurydzianą, jajo i orzechy. Uformować kotleciki, obtaczać w panierce i smażyć na oleju. Podawać z puree ziemniaczanym lub kaszką kuskus. Kotleciki można polać sosem grzybowym (np. pieczarkowym).
Smacznego!
Kotleciki jakie dzisiaj zamieszczam są tylko propozycją, można je modyfikować na sto sposobów, w zależności od dodatków, jakie kto lubi.
Kotleciki z soczewicy
dla 4 osób
Składniki:
11/4 szklanki czerwonej soczewicy
1 cebula drobno posiekana
1/2 papryki zielonej pokrojonej w kostkę
1/2 papryki czerwonej pokrojonej w kostkę
2 ząbki czosnku posiekane
400 ml wody
3 łyżki kaszy manny
1 łyżka mąki kukurydzianej
jajko
3 łyżki posiekanych orzechów włoskich
1 łyżeczka słodkiej papryki
1 łyżeczka ostrej papryki
olej do smażenia
sól, pieprz
Panierka: 3 łyżki mąki kukurydzianej, łyżeczka curry wymieszane.
Na patelni rozgrzać 2 łyżki oleju, podsmażyć cebulę do miękkości, dodać czosnek i paprykę. Dokładnie wymieszać, dodać oba rodzaje papryk w proszku, smażyć chwilkę. Następnie dodać soczewicę i zalać 400 ml wody, doprawić solą i pieprzem. Gotować soczewicę do miękkości. Dosypać kaszę mannę, wymieszać i ostudzić. Do masy dodać mąkę kukurydzianą, jajo i orzechy. Uformować kotleciki, obtaczać w panierce i smażyć na oleju. Podawać z puree ziemniaczanym lub kaszką kuskus. Kotleciki można polać sosem grzybowym (np. pieczarkowym).
Smacznego!
sobota, 5 stycznia 2013
Kapuśniak
W planach na ten rok mam powrót do korzeni. Do kuchni, w której sama (no nie do końca, bo z Mężulą) wypiekam chleb, robimy makarony i nabywamy produkty jak najmniej przetworzone, żeby samodzielnie stworzyć efekt końcowy. Tak, oczywiście, chodzi o zdrowie. Ale też o wielką satysfakcję. Dopóki się raz nie spróbuje upieczonych świeżych bułeczek, ich zapachu roznoszącego się po całym mieszkaniu ta myśl wydaje się czystą abstrakcją. Że mało czasu? Że są sklepy ekologiczne, a branża spożywcza nadąży za każdą zachcianką klienta? Być może. Ale ja chcę wiedzieć co jem, to część kiełkującej w naszej rodzinie filozofii jedzenia, o której w miarę upływu czasu będzie coraz więcej.
Czytam ostatnio książkę "Pod słońcem Toskanii" Frances Mayes. Pewnie jak każdy, kto ją przeczytał mam poczucie, że gdzieś w głębi serca jestem Włochem. Co więcej - jestem Toskańczykiem! Pragnę własnego kawałka ziemi w jakimś zaciszu. Czyste powietrze, cisza, własny ogród, w którym z zapałem będę uprawiać zjadliwe roślinki i koza :) Osiąść i wreszcie zacząć żyć rytmem natury. Takie tam mam marzenia.
A tymczasem nawiązując do powrotów do przeszłości - jego wysokość kapuśniak z lekką dozą nowoczesności. Ten przepis zapewni nam duży gar pysznej zupy, której wręcz nie można przestać jeść :)
KAPUŚNIAK
z bloga Kwestia Smaku
dla 6 osób
Składniki:
3 łyżki masła
1 cebula drobno posiekana
1 łyżeczka kminku
1 łyżeczka nasion kminu rzymskiego
2 łyżeczki suszonego oregano
1 łyżeczka słodkiej papryki w proszku
1 łyżeczka papryki wędzonej w proszku (inwencja własna, opcjonalnie)
3 małe lub 1 duża marchewka pokrojona w plasterki
3 ziemniaki pokrojone w kostkę
2,5 litra bulionu
2 łyżeczki sosu sojowego
2 łyżeczki miodu
3 łyżki oliwy z oliwek
1 kg kapusty kiszonej z marchewką, przepłukana (jak ktoś lubi bardziej kwaśny kapuśniak może przepłukać tylko połowę kapusty) i odciśnięta
1 szklanka białego wina
Zasmażka: 2 łyżeczki mąki, 1 łyżka masła
W dużym garnku rozgrzać masło, zeszklić cebulę mieszając od czasu do czasu. Dodać kminek, kmin rzymski, oregano, oba rodzaje papryki oraz marchewkę i smażyć ok. 2 minuty na średnim ogniu. Dodać ziemniaki i smażyć 4 minuty mieszając. Wlać połowę bulionu, sos sojowy, miód, doprawić solą i świeżo zmielonym pieprzem. Zwiększyć ogień i zagotować. Zmniejszyć ogień do minimum i gotować 15-20 min, aż warzywa będą miękkie.
W drugim garnku rozgrzać oliwę, dodać kapustę, doprawić solą smażyć ok. 3 minuty. Wlać wino i dusić pod przykryciem 8-10 minut, od czasu do czasu mieszając. Wlać pozostały bulion i zagotować na małym ogniu. Kapustę wlać do garnka z warzywami, zagotować i gotować na małym ogniu 5-10 minut.
Przygotować zasmażkę: na patelni rozpuścić masło, dodać mąkę. Smażyć mieszając przez minutę. Dodać do zupy, zagotować.
Smacznego!
Czytam ostatnio książkę "Pod słońcem Toskanii" Frances Mayes. Pewnie jak każdy, kto ją przeczytał mam poczucie, że gdzieś w głębi serca jestem Włochem. Co więcej - jestem Toskańczykiem! Pragnę własnego kawałka ziemi w jakimś zaciszu. Czyste powietrze, cisza, własny ogród, w którym z zapałem będę uprawiać zjadliwe roślinki i koza :) Osiąść i wreszcie zacząć żyć rytmem natury. Takie tam mam marzenia.
A tymczasem nawiązując do powrotów do przeszłości - jego wysokość kapuśniak z lekką dozą nowoczesności. Ten przepis zapewni nam duży gar pysznej zupy, której wręcz nie można przestać jeść :)
KAPUŚNIAK
z bloga Kwestia Smaku
dla 6 osób
Składniki:
3 łyżki masła
1 cebula drobno posiekana
1 łyżeczka kminku
1 łyżeczka nasion kminu rzymskiego
2 łyżeczki suszonego oregano
1 łyżeczka słodkiej papryki w proszku
1 łyżeczka papryki wędzonej w proszku (inwencja własna, opcjonalnie)
3 małe lub 1 duża marchewka pokrojona w plasterki
3 ziemniaki pokrojone w kostkę
2,5 litra bulionu
2 łyżeczki sosu sojowego
2 łyżeczki miodu
3 łyżki oliwy z oliwek
1 kg kapusty kiszonej z marchewką, przepłukana (jak ktoś lubi bardziej kwaśny kapuśniak może przepłukać tylko połowę kapusty) i odciśnięta
1 szklanka białego wina
Zasmażka: 2 łyżeczki mąki, 1 łyżka masła
W dużym garnku rozgrzać masło, zeszklić cebulę mieszając od czasu do czasu. Dodać kminek, kmin rzymski, oregano, oba rodzaje papryki oraz marchewkę i smażyć ok. 2 minuty na średnim ogniu. Dodać ziemniaki i smażyć 4 minuty mieszając. Wlać połowę bulionu, sos sojowy, miód, doprawić solą i świeżo zmielonym pieprzem. Zwiększyć ogień i zagotować. Zmniejszyć ogień do minimum i gotować 15-20 min, aż warzywa będą miękkie.
W drugim garnku rozgrzać oliwę, dodać kapustę, doprawić solą smażyć ok. 3 minuty. Wlać wino i dusić pod przykryciem 8-10 minut, od czasu do czasu mieszając. Wlać pozostały bulion i zagotować na małym ogniu. Kapustę wlać do garnka z warzywami, zagotować i gotować na małym ogniu 5-10 minut.
Przygotować zasmażkę: na patelni rozpuścić masło, dodać mąkę. Smażyć mieszając przez minutę. Dodać do zupy, zagotować.
Smacznego!
Subskrybuj:
Posty (Atom)